piątek, 19 lutego 2016

Profiterolki (mini ptysie) z waniliowym kremem

Dzisiaj podaje wam przepis na klasyczne mini ptysie, czyli tzw. profiterolki. Przepis na ciasto parzone oraz krem zaczerpnęłam od Rachel Khoo. 
Do sesji zdjęciowej pozowała mi moja współlokatorka Karolina.
Jak na pierwszą moją styczność z ciastem parzonym to wyszło mi całkiem nieźle. Musze jedynie popracować nad ich kształtem po upieczeniu.


SKŁADNIKI (około 35 sztuk):

ciasto parzone:
  • 125 ml wody
  • 125 ml mleka
  • 100 g masła
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • 170 g mąki pszennej, pszesianej
  • 4 średnie jajka (o wadze 50 g bez skorupki)
krem waniliowy:
  • 120 g żółtek (z około 6 jaj)
  • 100 g drobnego cukru
  • 40 g mąki ziemniaczanej
  • 1 laska wanilii
  • 500 ml mleka
polewa:
  • 100 g czekolady gorzkiej
  • 2 łyżki oleju kokosowego
  • pokruszone orzechy ziemne w karmelu ( robiłam sama karmelizując 2 łyżki cukru drobnego, dorzuciłam 50 g orzechów ziemnych, wymieszałam podgrzewając i zostawiłam do przestudzenia. Na koniec pokruszyłam za pomocą blendera)
Najpierw robimy krem, który możemy przygotować dzień wcześniej. 
Do rondelka wlewamy mleko, dodajemy ziarenka z laski wanilii oraz pustą laskę i podgrzewamy do momentu, aż mleko zacznie się gotować.
W tym samym czasie ucieramy żółtka z cukrem na jasną i puszystą masę na koniec dodając mąkę ziemniaczaną. 
Z mleka usuwamy laskę wanilii i wlewamy je stopniowo do żółtek ciągle mieszając lub miksując. 
Taką masę przelewamy do czystego rondelka i gotujemy na małym ogniu ciągle mieszając, aż zgęstnieje.
Czystą miskę wykładamy folią spożywczą i przelewamy do niej krem waniliowy. Przykrywamy drugą warstwą folii na wierzchu, tak żeby dotykała kremu i nie zrobił się korzuch. Zostawiamy krem do wystudzenia, a następnie wkładamy go do lodówki na minimum 2 godziny, a najlepiej na całą noc. 
Teraz robimy ciasto ptysiowe. W rondelku umieszczamy wodę, mleko, masło, sól oraz cukier i podgrzewamy. Gdy zacznie się gotować, zmniejszamy ogień i wsypujemy stopniowo mąkę intensywnie mieszając za pomocą drewnianej łyżki, aż masa będzie jednolita. Zdejmujemy rondel z ognia i wbijamy bo jednym jajku ciągle mieszając do momentu, aż ciasto będzie gładkie i lśniące. Tak przygotowane wkładamy do rękawa cukierniczego lub dekoratora z szeroką końcówką (około 1 cm średnicy).
Piekarnik nagrzewaamy do 180 stopni. Dwie duże blachy wykładamy papierem do pieczenia i wyciskamy niewielkie porcje ciasta odstępach około 2 cm pomiędzy każdym ciastkiem.
Pieczemy każdą blachę oddzielnie około 20-25 minut, aż ptysie mocno wyrosną i będą przyrumienione. Po wyciągnięciu z piekarnika nakówamy je, żeby nie zaparowaly i pozostawiawiamy do wystudzenia na kratce. 
Wystudzone profiterolki nadziewamy za pomocą rękawa cukierniczego kremem i chowamy do lodówki. 
W tym czasie robimy polewę rozpuszczając czekoladę z olejem kokosowym w kąpieli wodnej, powinna być jednolita i płyszcząca. 
Gotowe ptysie polewamy polewą i posypujemy pokruszonymi orzeszkami. Można je przechowywac w lodowce do 3 dni.

Smacznego ! 





poniedziałek, 11 stycznia 2016

Ciastka migdałowe z palonym masłem

W każdą niedzielę piekę ciasto dla mnie i  moich współlokatorów, to już tak rytuał. Weekendy u mnie są mocno produkcyjne w kuchni, ponieważ w ciągu tygodnia mam niewiele czasu, a lubię mieć zawsze pod ręką domowe pieczywo, jakąś pastę do niego i domowe słodycze. Również mam w zwyczaju zabieranie ze sobą domowego jedzenia na uczelnię, więc staram się wszystko co mogę przygotować wcześniej. Dzisiejsze ciasteczka również wylądują w moim plecaku w papierowej torebce, którą wezmę ze sobą na jutrzejsze zajęcia. Poczęstuję przy okazji kilka osób, bo uwielbiam dzielić się jedzeniem.
Te małe ciasteczka są naprawdę wyjątkowe w smaku. Z zewnątrz są chrupiące, a w środku miękkie i sprężyste. Palone masło sprawia, że ciastka są jeszcze bardziej orzechowe w smaku i mają brązowy kolor po upieczeniu. 
Przepis znalazłam w książce Davida Lebovitz'a "Moja kuchnia w paryżu". Ostatnio jestem mocno przywiązana do tej pozycji, jest dla mnie mega inspirująca i dużo z niej gotuję.


SKŁADNIKI (około 30-40 ciastek):
  • 120 g mielonych migdałów (mąka migdałowa)
  • 210 g drobnego cukru
  • 100 g mąki pszennej/orkiszowej jasnej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli morskiej
  • 185 g masła
  • 200 ml białek
Zaczynamy od stopienia masła. Umieszczamy je na patelni i topimy na  średnim ogniu, aż zacznie nabierać jasnobrązowego koloru i będzie wydzielać palony zapach. Zdejmujemy z ognia i studzimy, aż będzie letnie.
W międzyczasie mieszamy wszystkie suche składniki z bialkami, a później wlewamy stopniowo przesudzone masło, aż masa całkowicie je wchłonie. Gotowe ciasto przykrywamy i kładamy do lodówki na conajmniej godzinę a najlepiej na całą noc.
Po tym czasie piekarnik nastawiamy na 200 stopni i natłuszczamy okolo 30-40 gniazd w formach do minimuffinek ( ja piekłam partiami, ponieważ nie mam aż tylu foremek). Do każdego wgłębienia nakładamy za pomocą małej łyżeczki schłodzone ciasto. Jedna kopiasta łyżeczka ciasta wystarczy na jedno ciastko.
Wkładamy formę do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 15 minut, aż będa rumiane na zewnątrz i sprężyste w środku. Po wyjęciu z piekarnika studzimy je przez 5 minut w formie, po czym przekładamy na kratkę.

Smacznego!




Źródło:

niedziela, 3 stycznia 2016

Mój idealny hummus

Nie wiem czy wiecie, ale ciągle zmieniam mieszkania, a od października nawet miasto. Jakość moich zdjęć zależy bardzo od miejsca w którym mieszkam aktualnie, więc wybaczcie za dzisiejsze. Od niedawna także oprócz studiów zaczęłam nową pracę i cierpię na brak czasu. Absolutnie mi to nie przeszkadza, ponieważ pracuję w cudowym miejscu i robię to co kocham. Piekę ciasta, pieczywo, robię desery oraz wiele innych ciekawych rzeczy w warszawskiej restauracji DOM. Będąc w Warszawie koniecznie tam zajrzycie na lunch lub na coś pysznego z karty zmieniającej się co miesiąc. I nie pisze tego ze względu na to, że tam pracuję i chcę zareklamować miejsce. Pisze z czystej sympatii jaką darzę DOM, ponieważ zanim tam zaczęłam pracować już uwielbiałam to miejsce na kulinarnej mapie Warszawy.

 Wracając do tematu posta. Ten hummus jest tak pyszny, że muszę o nim napisać bez względu na wszystko. Kiedyś już umieściłam na blogu przepis na klasyczny hummus, ale ten dzisiejszy wygrał. Opierałam się na recepturze  z książki "Moja kuchnia w Paryżu" Davida Lebovitza. Zawiera on dużą ilość pasty tahini, co jest kluczowa sprawą w pysznym hummusie.  

PS. Wszystkiego dobrego w nowym roku kochani czytelnicy! :)


SKŁADNIKI:
  • 350 g ugotowanej ciecierzycy (gotujemy tak jak w tym przepisie, gotowa ciecierzyca powinna mieć kremową konsystencję w środku)
  • 1/3 szklanki wody po gotowaniu ciecierzycy 
  • 120 g pasty tahini 
  • 4 łyżeczki świeżo wyciśniętego soku z cytryny
  • 2 ząbki czosnku, obrane
  • 1 łyżeczka soli morskiej
  • uprażone pestki dyni
  • słodka papryka w proszku
  • olej rzepakowy tłoczony na zimno (lub inny olej tłoczony na zimno dobrej jakości)
Ciecierzycę, wodę, tahini, sok z cytryny, czosnek oraz sól miksujemy za pomocą blendera na gładką pastę. Próbujemy i ewentualnie doprawiamy solą, następnie przekładamy do miski. Gotowy hummus skrapiamy olejem rzepakowym i posypujemy wierzch uprażonymi pestkami dyni oraz słodką papryką w proszku. Podajemy z domowym pieczywem lub/i z chrupiącymi warzywami np. marchewką pokrojoną w słupki. 

Smacznego ! :)


Źródło:

środa, 16 grudnia 2015

Granola dyniowo - korzenna

Jakiś czas temu miałam natłok myśli o jedzeniu i połączeniach smakowych. Wymyśliłam mnóstwo pomysłów na granolę. Na pierwszy rzut poszła wersja jesienna z dynią, suszonymi morelami i przyprawami korzennymi. Jest to najlepsza granola jaką udało mi się zrobić. Spróbujcie koniecznie upiec ją w domu. Zapach przy jej pieczeniu jest nieziemski :)


SKŁADNIKI (około 15 porcji):
  • 600 g płatków owsianych i jęczmiennych pół na pół (możecie użyć dowolnych: owsianych, jęczmiennych, żytnich, orkiszowych)
  • 100 g orzechów ziemnych,
  • 100 g pestek dyni
  • 50 g siemienia lnianego
  • 50 g pestek słonecznika
  • 2 łyżki cynamonu
  • szczypta goździków 
  • szczpta gałki muszkatołowej
  • łyżka ekstraktu z wanilii
  • 6 łyżek puree z dyni
  • 200 g miodu
  • 100 g oleju kokosowego
  • 200 g moreli suszonych, niesiarkowanych
  • 100 g płatków kokosowych
Dwie duże blachy wykładamy papierem do pieczenia i nastawiamy piekarnik na 180 stopni. Łączymy wszystkie składniki oprócz moreli i płatków kokosowych. Rozkładamy granolę równomiernie na dwóch blachach i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy około 40 minut, mieszając co jakiś czas. Gotowa powinna być rumiana i chrupiąca.
W tym samym czasie kiedy granola się piecze, kroimy morele w paski.
Gotową granola studzimy i mieszamy z morelami oraz płatkami kokosowymi. Przekładamy do pojemnika i trzymamy szczelnie zamkniętą.

Smacznego !




niedziela, 15 listopada 2015

Bananowiec (chlebek bananowy)

W moim nowym mieszkaniu warunki nie sprzyjają do fotografowania, aczkolwiek próbuję się odnaleźć. Nie mam też tyle sprzętu co zwykle, ponieważ przeprowadzając sie do Warszawy zabrałam ze sobą jak najmniej rzeczy. Sądzę, że minimalizm może być również interesujący, więc od teraz na blogu będą się pojawiały zdjęcia bardziej minimalistyczne niż zwykle. ( Ale blendę fotograficzną musze sobie sprawić jakąkolwiek! )
Przepis na ten bananowiec czekał na swoją kolej już od dłuższego czasu, a znalazłam go na White Plate. Ciekawe jest to, że w cieście jest niewielka ilośc cukru, a większość słodyczy nadają mu banany oraz daktyle. Podobno najlepiej jeść to ciasto dopiero następnego dnia, ale ja i moi współlokatorzy nie wytrzymaliśmy. Kolejnego dnia oczywiście zjadłam kawałek i rzeczywiście warto uzbroić się w cierpliwość, ponieważ bananowiec stał się jeszcze bardziej aromatyczny niż na początku.


SKŁADNIKI:
  • 4 banany (mocno dojrzałe)
  • 200 g miękich daktyli bez pestek (najlepiej namoczyć je we wrzątku na kilkanaście minut)
  • 2 jajka
  • łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 70 g masła, rozpuszczonego
  • 30 g płynnego miodu
  • 185 g mąki orkiszowej/pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 100 g cukru trzcinowego + 1 łyżka po posypania na wierzch
Piekarnik nastawiamy na 160 stopni. Keksówkę (u mnie 10  x 30 cm) smarujemy masłem i wysypujemy np. mąką ryżową (może być inna skrobia, ewentualnie bułka tarta).
Daktyle oraz 3 banany miksujemy za pomocą blendera na gładko. Następnie dodajemy do nich jajka, wanilię, miód oraz masło i miksujemy. 
Wszystkie suche składniki łączymy w jednej misce i dodajemy do masy bananowej, chwile miksujemy. 
Przekładamy gotową masę do przygotowanej wczesniej keksówki. Banana, który nam pozostał kroimy na pół, a później wzdłuż na 3 części. Układamy je na wierzchu ciasta i posypujemy cukrem trzcinowym.
Wstawiamy ciasto do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 1,5h. Studzimy w blaszce.

Smacznego! 




wtorek, 10 listopada 2015

Restaurant Week w Solec 44

Bardzo rzadko zamieszczam recenzje miejsc i opisy wydarzeń kulinarnych w których uczetniczę, ale tym razem zrobię wyjątek. Jakiś czas temu miałam okazję brać udział w festiwalu Restaurant Week. Wybór restauracji był bardzo trudnym zadaniem, ale w końcu wybraliśmy ze znajomymi Solec 44. Bardzo cenię to miejsce i za każdym razem kiedy mam okazję tam być jestem pozytywnie zaskoczona. Ich potrawy to niebanalne połączenia z wykorzystaniem produktów regionalnych, a obsługa jest zawsze bardzo miła.  
Tym razem także atmosfera panująca w lokalu była przyjemna, a większość potraw zrobiła na mnie i moich znajomych bardzo pozytywne wrażenie. Mam niestety kilka uwag, ale to dlatego że byłam tam nie jeden raz i uważam że stać ich na więcej.  

Oceniając dania zacznę od przystawki, która nie do końca spełniła nasze oczekiwania. Wątróbka która powinna być tutaj królem dania, była praktycznie niewyczuwalna. Mus miał konsystencję śmietanki i musieliśmy się bardzo natrudzić żeby wyczuć w nim mięsny posmak. Dodatki w postaci solonego karmelu i małej grzanki oczywiście były bezbłędne.


Przechodząc do dania głównego, była to klasyka z bardzo ciekawymi akcentami. Całość była podana w prosty sposób, ale niebanale dodatki w postaci ryby oraz jarmużu sprawiły, że danie było naprawdę wyjątkowe. 


Najlepiej wypadł deser, aczkolwiek sposób podania mnie nie zachwycił. Uważam, że bardziej apetycznia byłaby gruszka w całości niż pokrojona, ale jeżeli miałabym patrzeć tylko na smak to deser był absolutnie przepyszny. Słodka gruszka z rokitnikiem oraz idealnie chrupiącą kruszonką i kremową śmietanką zrobiły swoje. 
Całość oceniam jednak wysoko, bo jak zwykle Aleksander Baron zaskoczył moje kubki smakowe.


Restauracja Solec 44
ul. solec 44, Warszawa

środa, 9 września 2015

Burger wołowy

Mój blog umarl na czas wakacji i całkowicie zapomniałam o tych pysznych burgerach, które robiłam jeszcze w czerwcu. Na szczęście sobie o nich przypomniałam i podaje Wam przepis.
Są to prawie klasyczne burgery wołowe wg Jamie Oliver'a. Zrobiłam je ze świeżej, ekologicznej wołowiny przez co były dużo lepsze jak dla mnie. Smak takiego mięsa jest nieporównywalnie pyszny. 
Zróbcie sobie takie w domu i koniecznie podajcie z domową bułką, sosem i świeżymi warzywami!


SKŁADNIKI( około 6 małych burgerów):

burgery:
  • 500 g wołowiny dobrej jakości, świeżo zmielonej
  • 12 krakersów, pokruszonych
  • garść świeżo posiekanej pietruszki
  • 2 łyżeczki musztardy Dijon
  • 1 jajko 
  • sól i pieprz
  • oliwa z oliwek do smażenia
moje dodatki:
Wszystkie składniki na burgery łączymy ze sobą, aż powstanie spójna masa. Doprawiamy solą i pieprzem jeżeli jest taka potrzeba i mieszamy ponownie.  Dzielimy masę na 6 części i z każdej z nich formujemy kotlety o grubości około 2 cm. Smarujemy każdego kotleta w oliwie z oliwek i odkładamy na deskę. 
Na patelni rozgrzewamy oliwę i smażymy burgery około 4 minuty z każdej strony. Podczas smażenia drugiej strony możemy położyć na wierzch plasterki mozzarelli.
Gotowe burgery serwujemy z ulubionymi dodatkami. Ja podałam je w domowej bułce z rukolą, rzodkiewką, marynowaną cebulką w occie balsamicznym i śliwkowym sosem BBQ.

Smacznego !





poniedziałek, 20 lipca 2015

Jagodzianki

Nie było mnie tu dawno, a to dlatego że pilnie uczyłam sie do obrony, a później na egzamin wstępny. Wyszło wszystko pomyślnie, ponieważ już od września/października będę pisała tutaj z mojego nowego miejsca. Dostałam się na studia magisterskie do Warszawy i to będzie moje nowe miasto. Cieszę się bardzo od piątku.
A teraz do rzeczy :)

Sezon na jogody w pełni, więc nie mogło zabraknąć jagodzianek ! Upiecznie koniecznie !


SKŁADNIKI (12 sztuk):
jagody:
  • 300 g  czarnych jagód
  • 3 łyżki cukru
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej

kruszonka:
  • 50 g mąki pszennej/orkiszowej jasnej
  • 25 g cukru
  • 30 g masła roztopionego
lukier:
  •  sok wyciśnięty z ½ cytryny  
  • około ¾ -1 szklanki cukru pudru

Wyrośnięte ciasto rozwałkowujmy na prostokąt i kroimy na 16 równych kwadratów.
Jagody łączymy z cukrem i mąką ziemniaczaną. Nakładamy po kopiastej łyżce na każdą porcję ciasta. Rogi ciasta składamy po przekątnej do środka i sklejamy tak, żeby nie było żadnego otworu na wierzchu i układamy na balaszce wyłożonej papierem do pieczenia zachowując kilkucentymetrowe odstępy. Zostawiamy do wyrośnięcia na około 30 minut.
W międzyczasie robimy kruszonkę. Roztopione masło łączymy z cukrem i mąką, do momentu uzyskania okruchów.
Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni.
Wyrośnięte jagodzianki smarujemy jajkiem roztrzepanym z łyżką mleka i posypujemy kruszonką. Wstawiamy je do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 20 minut, aż będą rumiane. Studzimy na kratce, ale nie do całkowitego wystudzenia. Powinny być jeszcze lekko ciepłe.
W tym czasie robimy lukier ucierając sok z cytryny z cukrem pudrem. Przestudzone jagodzianki polewamy lukrem i podajemy jeszcze ciepłe. 

Smacznego!



piątek, 3 lipca 2015

Pasta z zielonego groszku z miętą

Już za miesiąc opuszczam moje miasto. Zakochałam się w Lublinie i spędziłam tu najlepsze chwile w moim życiu, chciałabym jednak coś zmienić  i wyruszyć do innego miejsca. Oczywiście będę odwiedzać Lublin, ludzi i te wszystkie miejsca z którymi się tak mocno zżyłam.
Nie lubię monotonii, dlatego też nawet mieszkając w Lublinie przez te 4 lata  co roku zmieniałam mieszkanie. 
Ta zmiana również jest związana z moimi studiami. Już za kilka dni mam obronę i od października zamierzam zacząć studia magisterskie. Chciałabym studiować w Trójmieście lub Warszawie. Wszystko zależy od tego gdzie sie dostanę i co wybiorę. Nie ukrywam, że obie opcje są kuszące i będę miała trudną decyzję jeżeli dostanę się na obie uczelnie. 

Tyle o mnie, a teraz przejdźmy do glównego tematu tego posta, czyli pasty z zielonego groszku z dużą ilością mięty i limonką. Bardzo orzeźwiające smarowidło na nadchodzące upały ! 
Inspiracją dla mnie była pasta z groszku od Jadłonomii


SKŁADNIKI:
  • 450 g zielonego groszku mrożonego lub świeżego
  • 1 limonka
  • 2 ząbki czosnku, obrane
  • garść listków mięty
  • 1/4 szklanki oleju rzepakowego, tłoczonego na zimno
  • sól i pieprz
W garnku zagotowujemy posoloną wodę i wsypujemy do niej groszek. Od momentu wrzenia gotujemy groszek jeszcze około 5 minut. Następnie odcedzamy go i przelewamy zimną wodą, żeby nie stracił koloru.
Limonkę wyparzamy goracą wodę i ocieramy z niej skórkę, a następnie wyciskamy z niej sok. 
Groszek łączymy z sokiem i skórką z limonki, czosnkiem, miętą i olejem. Miksujemy na gładko za pomocą blendera i doprawiamy solą oraz pieprzem. Podajemy jeszcze z odrobiną oleju oraz listkami mięty. Najlepiej smakuje ze świeżym, domowych chlebem.

Smacznego !






piątek, 19 czerwca 2015

Ciasto drożdżowe z rabarbarem i kruszonką


Prościej być nie może. Drożdżowe, rabarbar i kruszonka to dla mnie klasyka i to jaka pyszna. 

Przepis na to ciasto i inne drożdżowe wypieki znajduje się w Magazynie Aromat w artykule o cieście drożdżowym. Odsyłam was tam po więcej inspiracji ! :)


SKŁADNIKI:


kruszonka:
  • 100 g mąki pszennej/orkiszowej jasnego
  • 50 g cukru
  • 60 g masła roztopionego

Wyrośnięte ciasto wykładamy równomiernie do prostokątnej formy 20 x 30 cm wysmarowanej olejem i wysypanej mąką ryżową. Rabarbar kroimy w 1-centymetrowe kawałki i układamy na cieście. Zostawiamy do wyrośnięcia na około 30 minut.
W międzyczasie robimy kruszonkę. Roztopione masło łączymy z cukrem i mąką, do momentu uzyskania kruszonki.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Wyrośnięty placek posypujemy kruszonką i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy około 30-40 minut, aż kruszonka się przyrumieni. Lekko studzimy, oprószamy cukrem pudrem i podajemy.

Smacznego !




niedziela, 14 czerwca 2015

Uniwersalne ciasto drożdżowe

Dzisiaj przedstawiam Wam uniwersalne przepisy na drożdżowe ciasto zarówno słodkie jak i wytrawne. 
Mój artykuł o podstawach ciasta drożdżowego znajduje się w Magazynie Aromat stworzonym przy Lubelską Blogosferę Kulinarną. Tam was też odsyłam po pomysły na wykorzystanie drożdżowego. 

Jest kilka zasad, które musimy spełnić, żeby ciasto drożdżowe na pewno się udało:
  1. Wszystkie składniki powinny być odpowiednio wcześnie wyjęte z lodówki, żeby uzyskały temperaturę pokojową. 
  2. Jeżeli używamy świeżych drożdży muszą być one naprawdę świeże. Łatwo jest to rozpoznać już na etapie wymieszania zaczynu, który może nie wyrosnąć, gdy drożdże będą za stare.
  3. Zawsze powinniśmy najpierw zrobić zaczyn. Chyba, że używamy drożdży suchych, które wystarczy połączyć z mąką.

Poniżej opisuję receptury na tyle uniwersalne, że sprawdzą się prawie w każdym przepisie z wykorzystaniem drożdżowego ciasta. Zarówno drożdżowe słodkie jak i wytrawne robi się w ten sam sposób, różni się jedynie składnikami.


SKŁADNIKI:

Drożdżowe słodkie
  • 400 g mąki pszennej / orkiszowej jasnej
  •  50 g cukru
  • szczypta soli
  • 16 g świeżych drożdży (8 g suchych)
  •   50 g miękkiego masła
  •  200 ml ciepłego mleka
  • 1 jajko

Drożdżowe wytrawne
  • 500 g mąki pszennej / orkiszowej jasnej
  • 16 g świeżych drożdży (8 g suchych)
  • 1,5 łyżeczki soli
  • 1 łyżka cukru
  •  300 ml ciepłej wody
  • 2 łyżki oliwy z oliwek


 Jeżeli używamy świeżych drożdży to najpierw robimy zaczyn. Drożdże zasypujemy cukrem i mieszamy, aż się rozpuszczą. Dodajemy łyżeczkę mąki i ciepłą wodę/mleko. Mieszamy i odstawiamy na 10-15 minut. Po tym czasie drożdże powinny zacząć pracować.


 Łączymy resztę składników z zaczynem. Na początku ciasto będzie klejące.
  Wykładamy ciasto na oprószony mąka blat i zaczynamy zagniatać. Wyrabianie ciasta przypomina trochę ciągłe składanie i odpychanie ciasta od siebie. Musimy obchodzić się z nim szybko, ale zdecydowanie. Nie możemy dopuścić do tego żeby stało się twarde.


Wyrobione ciasto powinno być gładkie i elastycznie, nieklejące się do rąk. Tak przygotowane przykrywamy ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia na około 1 godzinę. Powinno podwoić objętość.


 Po tym czasie uderzamy pięścią w ciasto, żeby powietrze z niego uciekło. Formujemy z niego to co akurat mamy zamiar upiec i zostawiamy do wyrośnięcia jeszcze na 30 minut. To jest ważne, żeby ciasto drożdżowe wyrastało 2 razy. Czas i temperatura pieczenia zależy już od tego co akurat chcemy przygotować. 



wtorek, 9 czerwca 2015

Pudding ryżowy z rabarbarem

Chociaż już są upały, to czasami zdarzy się chłodniejszy, ponury poranek. Dlatego proponuję Wam ten pyszny pudding ryżowy na śniadanie w takie dni. W połączeniu z anyżkowym rabarbarem jest wyjątkowy. 
Inspirowałam się na przepisem Sophie Dahl "Na każdą porę", ale pominęłam wodę różaną. Myślę, że i tak jest pyszny, ale możecie dodać po łyżeczce wody różanej do gotowania ryżu i rabarbaru.


SKŁADNIKI (2 porcje):
  • 500 ml mleka
  • 150 g ryżu basmati
  • szczypta soli
  • 1 kawałek kory cynamonowej
  • 80 g miodu lub syropu z agawy
rabarbar:
  • 350 g rabarbaru, pokrojonego na kawałki około 2 cm
  • 125 ml wody
  • 1 gwiazdka anyżu
  • 2 łyżki miodu lub syropu z agawy
Ryż prażymy w rondelku ze szczyptą soli i zalewamy wrzątkiem 1,5 do 1 w stosunku do ryżu. Dorzucamy korę cynamonową i gotujemy pod przykryciem. Gdy ryż wchłonie prawie całą wodę wlewamy mleko. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy często mieszając, aż będzie miękki i kremowy. Zdejmujemy z ognia i słodzimy miodem. 
W oddzielnym rondelku wkładamy wszystkie składniki na rabarbar. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy na małym ogniu około 10 minut, aż rabarbar będzie miękki. 
Pudding ryżowy nakładamy do miseczek i podajemy z anyżkowym rabarbarem na wierzchu.

Smacznego !