poniedziałek, 30 grudnia 2013

Sernik krakowski z kratką

W te święta czułam się strasznie, praktycznie przez cały czas siedziałam sama w domu i męczyłam się z wysypką, opryszczkami i moją alergią... wierzcie, że nie jest to nic przyjemnego. Już miałam z nią spokój przez kilka dobrych lat, ale najwidoczniej sie coś uaktywniło, zaatakowało akurat w wigilię i zepsuło całe święta. Byłam dosłownie wrakiem człowieka przez ostatnie dni, dopiero dzisiaj mi się polepszyło.
Miałam ogromnie plany kulinarne co do świąt, a zdołałam zrobić tylko dwa bochenki chleba, upiec kilka pierniczków i ten sernik, klasyczny, krakowski z kratką.
Robiłam go już niezliczoną liczbę razy, ale zawsze jakoś znikał zanim wzięłam w ręce aparat albo po prostu przez świąteczną bieganinę nie było na to czasu.  W te święta udało mi się w końcu uchwycić na zdjęciach ten pyszny i niezwykle puszysty sernik. Przepis od Liski, najlepszy!



SKŁADNIKI:

ciasto:

  • 400 g mąki
  • 4 żółtka
  • 250 g masła
  • 50 g drobnego cukru
  • szczypta soli
masa serowa:
  • 1 kg białego twarogu trzykrotnie mielonego
  • 5 jajek
  • 230 g cukru pudru
  • 4 łyżki mąki ziemniaczanej
  • cukier z prawdziwą wanilią
  • 100 ml śmietanki kremówki
  • 100 g miękkiego masła
  • żółtko do posmarowania ciasta
dodatkowo: lukier z cukru pudru i soku z cytryny

Najpierw robimy ciasto: łączymy wszytskie składniki, aż powstanie nam zwarte i jednolite ciasto. Formujemy je w kulę, owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na około 30 minut. 
W tym czasie robimy mase serową: w misce uciearmy masło na gładko, dodając kolejno po jednym żółtku. Następnie dodajemy stopniowo cukier, wanilię, śmietankę wymieszaną z mąką ziemniaczaną i ser. Miksujemy do uzyskania jednolitej konsysytencji. 
W drugiej misce ubijamy białka na sztywno ze szczyptą soli. Dodajemy białka do masy serowej i delikatnie łączymy za pomocą szpatułki. 
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. Ciasto wyciągamy z lodówki, 2/3 wlepiamy w spód i boki wysmarowanej masłem formy 30 x 40 cm lub bardzo dużej tortownicy. Ciasto nakuwamy widelcem i wstawiamy do piekarnika, pieczemy około 15 minut. Zmniejszamy temperaturę do 180 stopni. 
Na podpieczony spód wylewamy masę serową. Pozostałe ciasto wałkujemy i tniemy na paski, które układamy w kratkę na wierzchu sernika.  Smarujemy kratkę roztrzepanym żółtkiem.
Wstawiamy formę z ciastem do piekarnika i pieczemy około godziny. Wyłączamy piekarnik i studzimy sernik w uchylonym lekko piekarniku. 
Robimy lukier ucierając sok z cytryny i cukier puder, polewamy nim przestudzone ciasto. 

Smacznego:)





piątek, 20 grudnia 2013

Prosty sernik oblany czekoladą

Jakoś nie czuję świąt w tym roku, w ogóle. Pierniczkowe ozdoby na choinkę nie upieczone, piernikowa chata również nie i chyba nic z tego nie wyjdzie. Może sernik jeszcze zdążę chociaż upiec...
Kilka dni temu wlaśnie wyszukałam ten, taki prosty.
To chyba najłatwiejszy sernik jaki robiłam i w smaku jeden z lepszych. Uważam, że czasami wystarczy kilka prostych składników, żeby smak był wyjątkowy. 
Do tego sernika nie mieliłam sera aż trzykrotnie tylko raz, bo chciałam, żeby jego struktura była wyczuwalna. Nie jest to sernik lekki, puszysty, a raczej wilgotny, zwarty i nie za słodki przede wszystkim. Dodatkowo oblałam go rozpuszczoną czekoladą z dużymi orzechami,  która nadała mu trochę więcej słodyczy. Smaki fajnie razem współgrają.
Przepis wyszukałam jeszcze w zimowym KUKBUKu z tamtego roku. 



SKŁADNIKI:
  • 1 kg wiejskiego twarogu (trzykrotnie mielonego wg przepisu, ale ja tylko raz zmieliłam)
  • 150 g drobnego cukru
  • 5 dużych jajek
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej ( zastąpiłam łyżeczką cukru z prawdziwą wanilią)
  • 3 płaskie łyżki mąki ziemniaczanej
polewa: 100 g mlecznej czekolady z całymi orzechami

Tortownicę ( średnica 24 cm, ale 20 cm też się sprawdziła) wykładamy papierem do pieczenia. Piekarnik nastawiamy na 180 stopni.
Twaróg delikatnie miksujemy w dużej misce, stopniowo dodajemy cukier i wbijamy po jednym jajku. Dodajemy sól, wanilię oraz mąkę. Mase chwilę ubijamy, aż składniki się połączą, nie za długo. Wylewamy zawartość miski do przygotowanej wcześniej tortownicy i wkładamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy około 45-60 minut. Upieczony sernik powinien stężeć, ale w środku pozostać jeszcze lekko luźny, nie płynny. Studzimy w lekko uchylonym piekarniku, a następnie wkładamy do lodowki na przynajmniej kilka godzin, najlepiej na całą noc. 
Przed podaniem robimy polewę czekoladową rozpuszczając tabliczkę czekolady w kąpieli wodnej, po czym polewamy jeszcze ciepłą czekoladą porcje sernika. 

Smacznego :)












wtorek, 17 grudnia 2013

Ciastka czekoladowo - dyniowe

Im bliżej wolnego tym bardziej nie chce mi się nic robić, mam ochotę na same przyjemne rzeczy, a obowiązki odsuwam na bok. Chcę tylko dużo piec, gotować, fotografować i cieszyć się życiem po prostu. Mam nadzieję, że już w styczniu zejdę na ziemię i zrobie to co muszę (czyt. studia i sesja).
Z puree dyniowym, które robiłam jakiś czas temu upiekłam takie proste ciasteczka. Są miękkie w środku, lekko chrupiące na zewnątrz o kolorze pomarańczy przez dynię właśnie. I oczywiście jest w nich czekolada, która sprawia, że jeszcze ciepłe są fajnie ciągnące :)



SKŁADNIKI( około 20 ciastek):
  • 150 g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyzeczki sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
  • szczypta soli
  • 60 g miękkiego masła
  • 100 g cukru
  • 125 ml puree z dyni
  • 1/2 łyżeczki skórki startej z pomarańczy
  • 90 g wiórków z gorzkiej czekolady
Piekarnik nastawiamy na 190 stopni. Wykładamy papierem do pieczenia dwie blaszki.
W dużej misce mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia, sodą, cynamonem i solą. Dodajemy pokrojone masło i mieszamy, aż składniki się połączą. Następnie dodajemy cukier, dynię, skórkę z pomarańczy i wiórki czekoladowe. Wszystko razem mieszamy, aż masa się połączy.
Małą łyżeczką nabieramy porcję ciasta i formujemy ciasteczka, po czym ukladamy je na blaszce w odstępach 5 cm. 
Wkładamy blaszki do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 8-10 minut. Odstawiamy je na 5 minut do przestudzenia, a następnie przekładamy ciasteczka na kratkę i studzimy lub podjadamy jeszcze ciepłe :)

Smacznego :)




Źródło:

piątek, 13 grudnia 2013

Brioszka dyniowa

Kupiłam jakiś czas temu dwie piękne dynie, hakkaido i piżmową. Miałam co do nich zacne plany, ale i tak wyszło z nich puree. Nie wiem jak to się dzieje, że jak widze jakiś produkt to mam masę pomysłów na niego i od razu kupuję, a potem wszystko wychodzi inaczej. 
Tak było też tutaj, ale to trochę przez brak czasu w ostatnich tygodniach. Puree było dla mnie idealnym wyjściem, bo można go dodać prawie do wszystkiego i może postać kilka dni w lodówce, a nawet można je zamrozić. 
Najpierw dodałam troche upieczonej hakkaido do tego jaglotto, o którym już pisałam, a następnie pozostałe puree z hakkaido i trochę puree z piżmowej do tej brioszki właśnie. Skorzystałam z przepisu na Kwestii smaku.
Moja nie wyszla tak ładna, tylko rosła jak chciała w piekarniku. Może za małą forme dałam, hmm...Ale dobra była, z powidłami śliwkowymi szczególnie. A na drugi dzień w postaci tostów francuskich, naprawdę pyszna jest w takim wydaniu.






SKŁADNIKI:
  • 200 g puree z upieczonej dyni
  • 35 g świezych drożdży 
  • 100 ml ciepłego mleka
  • 380 g mąki tortowej
  • 60 g cukru
  • szczypta soli
  • 3 jajka
  • 150 g miękkiego masła
  • do posmarowania: 1 żółtko + 1 łyżka mleka
Drożdże kruszymy do kubka, dodajemy łyżeczkę cukru i mąki, a następnie wlewamy ciepłe mleko. Mieszamy wszystko i odstawiamy kubek do garnka z bardzo ciepłą wodą. Rozczyn powinien szybko zwiększyć swoja objętość i się spienić. 
Do dużej miski przesiewamy mąkę, dodajemy cukier, sól i rozczyn z drożdży. Mieszamy wszystko mieszadłem miksera, drewnianą łyżką lub po prostu  zagniatamy ręką. Nastepnie dodajemy po jednym jajku ciągle mieszając, po czym wyrabiamy ciasto mikserem lub ręką przez około 10-15 minut. Dodajemy na koniec masło i wyrabiamy razem około 5-10 minut, aż ciasto będzie gładkie, błyszczące i nie będzie kleiło się do rąk. 
Do wyrobionego ciasta dodajemy puree dyniowe i zagniatamy razem, aż kolor będzie jednolity. 
Przykrywamy miskę z ciastem ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na około godzinę lub dłużej, do momentu, aż zwiększy swoją objętość około trzykrotnie. 
Po tym czasie uderzamy pięścią w ciasto, zagniatamy jeszcze minutę i przykrywamy miskę folią. 
Wkładamy ciasto do lodowki na 2 - 6 godzin lub na całą noc, tak żeby czas wyrastania nie był dłuższy niż 24 godziny. 
Po wyjęciu ciasta z lodówki, zagniatamy go jeszcze chwilkę na oprószonym mąką blacie i zostawiamy na około godzinę, żeby się ociepliło. 
Dwie małe foremki keksowe (23 cm) lub tak jak ja jedną tortownicę ( u mnie o średnicy 20 cm, ale weźcie większą) smarujemy tłuszczem i wykładamy papierem do pieczenia. 
Kroimy ciasto na 16 równych części i z każdej formujemy okragłą bułeczkę, układamy obok siebie w przygotowanych wcześniej formach.  Odstawiamy do napuszenia na około godzinę do półtorej. 
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Wyrośnięte bułeczki smarujemy żółtkiem roztrzepanym z mlekiem.
Wstawiamy do piekarnika i pieczemy około 20 minut, aż będą rumiane. 
Jeszcze ciepłe (nie gorące) możemy jeść np. z powidłami sliwkowymi, a kolejnego dnia zrobić z nich  tosty francuskie. Pycha!

Smacznego :)




niedziela, 8 grudnia 2013

Pomysły na Tartine Bread - jarmuż i orzechy włoskie

Jak już pewnie zwróciliście uwagę zmieniłam trochę wygląd mojego bloga. Postawiłam tym razem na odcienie bieli, szarości i czerni. Mam nadzieję, że się Wam podoba ?
Pomysł na ten chleb wpadł mi tak po prostu do głowy. Siedziłam sobie w kuchni, patrzyłam się na nowo nabyte, świeże warzywe i miskę orzechów włoskich przywiezionych od mamy, które juz leżaly jakiś czas. 
Wyobraziłam sobie wtedy taki chleb z dużą ilością dodatków, do którego właściwie wystarczy masło lub nawet nie, żeby smakował. 
Długo nie czekałam tylko od razu z samego rana nastawiłam levain na mój ulubiony Tartine Bread.  Wieczorem, gdy był już bardzo aktywny, zrobiłam chlebek z dodatkiem posiekanego jarmużu, orzechów włoskich i z odrobiną parmezanu, upiekłam rano dnia kolejnego. Pyszny ! :)



Chleb zrobiłam z połowy skladników na klasyczny Tartine Bread. 
Wraz z mąką dodałam 2 liście fioletowego i 1 liść zielonego jarmużu drobno posiekane i przysmażone krórko na oliwie z odrobiną soli i pieprzu, garść posiekanych orzechów włoskich, 2 łyżki startego parmezanu. Dalej postępowałam jak przy klasycznym.

Smacznego :)


piątek, 6 grudnia 2013

Jaglotto z dynią, porem i kremowym serkiem - Lubelski Kociołek

To juz II edycja Lubelskiego Kociołka, niestety w pierwszej nie miałam okazji uczestniczyć.
Poprzednio była dynia, a tym razem tematem przewodnim jest : kasza jaglana. Chociaż u mnie i dynia się pojawiła jak widzicie :)
Jaglaną kupiłam dość niedawno na Eko bazarze, o którym wspominałam już w poprzednim poście. Nigdy jej nie próbowałam, to mój debiut właściwie i to całkiem udany. Zrobilam coś podobnego do risotto, tylko właśnie z  kaszy jaglanej :) Jest bardzo kremowe z chrupiącymi kawałkami migdałów, pyszne.
Inspirowałam sie przepisem ze starego już numeru Kuchni, jeszcze z kwietnia.

Zapraszam na jaglaną również do reszty dziewczyn uczestniczących w Lubelskim Kociołku:


SKŁADNIKI( około 3-4 porcje):
  • 150 g dyni (np. hakkaido)
  • oliwa
  • sól i pieprz
  • 1 por
  • 1 duża szalotka
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 szklanka kaszy jaglanej
  • 1/2 szklanki białego, wytrawnego wina
  • 3 szklanki bulionu warzwnego (ewentualnie drobiowego)
  • 3 łyżki serka typu philadephia
  • 1/3 szklanki startego sera bursztyn
  • 1/4 szklanki posiekanej natki pietruszki
  • 1/4 szklanki posiekanych migdałów
Piekarnik nastawiamy na 220 stopni. Dynię kroimy w plastry i kładziemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, solimy, pieprzymy i skrapiamy ją lekko oliwą. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy około 20 minut.
W rondlu rozgrzewamy łyżkę oliwy z oliwek, dodajemy posiekaną cebulę i por. Szklimy warzywa na małym ogniu około 4-5 minut. Dodajemy rozgnieciony czosnek, smażymy jeszcze chwilę i wsypujemy kaszę. Smażymy mieszając około 3-4 minuty, aż kasza się lekko podpraży. Następnie wlewamy wino, gotujemy mieszając, aż kasza wchłonie całe wino. Wlewamy bulion, mieszamy, zmniejszamy ognień do minimum. Przykrywamy rondel i gotujemy 20-30 minut, co jakis czas mieszając, aż kasza będzie miękka, ale nie rozgotowana i wchłonie prawie cały bulion. 
Dodajemy pokrojone kawałki dyni, oba rodzaje sera i  mieszamy do uzyskania kremowej konsystencji. Dorzucamy posiekaną natkę pietruszki, migdały i doprawiamy soą i pieprzem, mieszamy wszystko jeszcze raz. Przed podaniem skrapiamy oliwą, możemy także udekorować migdałami i natką.

Smacznego :)



czwartek, 5 grudnia 2013

Burgery z ciecierzycy z dodatkiem jarmużu

Chociaż nie jestem wegetarianką to niekiedy mam po prostu ochotę na takie danie bez mięsa, czysto wegetariańskie. W ogóle mam czasami taki tydzień, że nawet ochoty na mięso nie mam, a jak już to jestem bardzo wybredna.
Do stworzenia takich burgerów z ciecierzycy zainspirowała mnie Sophie Dahl w swojej książce "Na każdą Porę", a także produkty jakie kupiłam na Eko Bazarze Regionalnym w Lublinie.  
Na dolę macie zdjęcie z niektórymi produktami z bazarku, choć to i tak nie wszystkie. Kupiłam jarmuż, w końcu ! I to w dwóch odmianach: fioletowy i zielony. Jogurt taki prawdziwy, robiony domowym sposobem dostałam w prezencie i wykorzystałam własnie na dressing do burgerów.
I jeszcze wiele innych produktów... ale to przy następnej okazji wam opowiem:)
Teraz powróćmy do moich burgerów podanych na domowej bułce lekko przyrumienionej, małym liściem jarmużu, plastrem sera oraz polane kwaśnym dressingiem na bazie jogurtu. :)



Ten fioletowy... :)


SKŁADNIKI (około 4 porcje):

burgery:
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 4 male liście jarmużu (użyłam fioletowego)
  • 500 g ciecierzycy, namoczonej dzień wcześniej i ugotowanej
  • 2 lyżeczki mielonego kminu
  • 2 łyżeczki mielonej kolendry
  • garstka posiekanej, świeżej natki pietruszki
  • 3 łyżki mąki pszennej + trochę do obtoczenia
  • sól i pieprz
dressing:
  • 150 ml jogurtu naturalnego
  • skórka otarta z połowy cytryny i sok z wyciśnięty również z połowy
  • garstka posiekanej natki pietruszki
  • sól i pieprz
dodatkowo: bułki np. z tego przepisu, małe liście jarmużu, plasterki sera żółtego (pomidor też by tu pasował)

Cebulę i czosnek obieramy i drobno siekamy. Na patelni rozgrzewamy oliwę i podsmażamy cebule i czosnek, aż zmiękną trochę. W tym czasie siekamy jarmuż drobno i dorzucamy do podsmażonej cebuli z czosnkiem. Smażymy około 5 minut ciągle mieszając i zdejmujemy z ognia, odstawiamy. 
Podsmażone warzywa oraz resztę składników na burgery miksujemy za pomocą blendera, nie za długo.
Formujemy z powstałej masy burgery, obtaczamy w mące. Rozgrzewamy ponownie oliwę na patelni, wkładamy gotowe burgery i smażymy kilka minut z każdej strony.
W tym czasie robimy dressing, mieszając wszystkie składniki. Doprawiamy solą i pieprzem.
Bułki kładziemy przekrojoną częścią na suchej patelni i smażymy chwilę, aż będą rumiane i chrupiące.
Burgery podajemy z chrupiącą bułką, jarmużem, serem i polane dressingiem jogurtowym. Albo z czym tam lubicie.

Smacznego :)








wtorek, 3 grudnia 2013

Pasta z tuńczyka

 Nie wiem czemu, ale rzadko robię jakieś pasty do chleba, chociaż bardzo je lubię. Ostatnio staram się to zmienić, bo to przecież takie proste, zdrowe i smaczne. Wystarczy poświęcić chwilę i nasza kanapka nie jest już zwykłą kanapką z jakimś gotowym produktem ze sklepu. Mam też satysfakcję, że zrobiłam coś sama :)
Na tą pastę natknęłam sie na Kwestii Smaku, skusiła mnie jej prostota. Jednolita, może mało zaskakujaca wyglądem, ale w smaku pyszna. Taką własnie sobie wyobażałam.
Podałam ją z rustykalnym chlebem z dodatkiem czosnku, posypałam kolorowym pieprzem i ułożyłam na wierzch trochę kiełek lucerny. Myślę, że dodatki mogą być różne, w zależności od tego co lubicie.



SKŁADNIKI:
  • 140 g tuńczyka, w sosie własnym 
  • 50 g miękkiego masła
  • 2 łyżki majonezu
  • 3 fileciki anchovies
  • sól i pieprz
  • opcjonalnie: 1/3 ząbka czosnku (pominęłam)
  • do podania: świeżo mielony pieprz (użyłam kolorowego) , kiełki (lucerny np)
Tuńczyka odsączamy, wkładamy do blendera. Następnie dodajemy resztę składników i miksujemy na gładką pastę. Doprawiamy solą i pieprzem. 
Gotową pastę wkładamy do lodowki na około godzinę. Podajemy ją z dowolnym pieczywem (u mnie z dodatkiem czosnku) i opcjonalnie posypujemy wierzch kolorowym pieprzem lub jakimś innym. Dodałam jeszcze kiełki lucerny. 

Smacznego :)




poniedziałek, 2 grudnia 2013

Szarlotka "na telefon"

Ciekawe są przepisy z jakąś historią, mające jakieś znaczenie, a najlepiej jeszcze takie zapisane w starym zeszycie z żółtymi kartkami. Szkoda, że moja babcia czy tam prababcia nie prowadziła takiego...
Ten przepis jest właśnie taki z historią, której dokładnie nie znam, ale postaram wam się opowiedzieć troszkę.
 Jest to szarlotka rodzinna wg. mamy Michała. Nazywa sie tak dlatego, że przepis na nią przekazuje się najczęściej przez przez telefon i z tego co wiem ma juz swoje lata, może kilka pokoleń  Jestem ciekawa od czego to się zaczęło, kto był autorem. Czy w ogóle mogę go wam przekazać skoro jest "na telefon"? hmmm... 
 Szarlotkę zrobiłam trochę niepoprawnie, ale nie z mojej winy. Dostałam przepis na ciasto na dwie blachy o czym nie wiedzialam oczywiście, a nadzienie już na jedną i wyszła na taaakim grubym cieście! Jest dobra chociaż wam proponuję zrobić wg poprawnego juz przepisu zamieszczonego poniżej. 



SKŁADNIKI( na dwie blachy ok 20 x 30cm)
  • 1 kg mąki
  • 250 g masła (wg oryginału margaryna, ale ja wolę jednak masło)
  • 1-2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka smalcu
  • kilka łyżek śmietany
  • 3 jajka
  • 2 kg jabłek
Piekarnik nastawiamy na 180 stopni.
Mąkę, cukier, masło i smalec łączymy szybko tnąc nożem, aż powstaną okruchy. Dzielimy je na dwie częśći 1/3 i 2/3. Do 1/3 dodajemy jajko, łączymy i wkładamy do zamrażarki. Do 2/3 natomiast dodajemy 2 jajka i proszek do pieczenia, zagn iatamy. Pod koniec dodajemy trochę śmietany, żeby połaczyć ciasto w jednolitą kulę. 
Gotowe ciasto dzielimy na pół, każdą część rozwałkowujemy i ukladamy na blaszce. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok 10-15 minut. 
W tym czasie obieramy jabłka i ścieramy na tarce na grubych oczkach, wyciskamy z nadmiaru soku. 
Na podpieczony spód wykładamy jabłka, a następnie wyciągamy kruszonę z zamrażarki i posypujemy wierzch ciasta. Wkładamy ponownie do piekarnika. Pieczemy około 50-60 minut, aż będzie rumiana. 
Przed podaniem posypujemy cukrem pudrem.

Smacznego :)



piątek, 29 listopada 2013

Ciasteczka owsiane z czekoladą

Już dawno nic nie pisałam, a tym bardziej nie oddałam żadnego przepisu. Powodem jest oczywiście mój wieczny brak czasu. Mam nadzieję, że się zrekompensuję przepisami jakie zamierzam wstawić w najbliższym czasie :)
Te proste ciasteczka znalazłam w pierwszym numerze KUKBUKa z tamtego roku, ale doczekały się upieczenia dopiero w tym roku :)
A było to tak, że któregoś wieczoru najzwyczajniej w świecie zachciało mi się czegoś słodkiego. Oczywiście nie zaspokoilam tej potrzeby jakimś batonikiem z supermarketu, bo to nie w moim stylu. Jak już chce mi się czegoś dobrego, słodkiego to nie może to być byle jaki słodycz, najlepiej upieczone w domu ciasto lub ciasteczka, ewnetualnie ulepione ręcznie pralinki.
Przejrzałam wszelkie czasopisma i książki, przeszukałam kuchenne szafki i tak nasunęły mi się te ciasteczka ze starego już numeru KUKBUKa.



SKŁADNIKI:
  • 100 g miękkiego masła
  • 2 jajka
  • 100 g cukru
  • 250 g mąki pszennej 
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 50 g płatków owsianych
  • 100 g mlecznej czekolady, grubo pokrojonej
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. 
Masło ubijamy z jajkami i cukrem. Następnie dodajemy mąke, proszek do pieczenia, płatki owsiane i czekoladę. Całość dokładnie mieszamy, po czym formujemy z ciasta kulki lekko je spłaszczając dłonią. 
Uformowane ciasteczka układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w 4-centymetrowych odstępach. Wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 15 minut. Studzimy na kratce.

Smacznego:)




niedziela, 24 listopada 2013

TuTarg w Lublinie...

... czyli o tym gdzie się wybrać, żeby kupić produkty całkiem "slowfoodowe". Nie bez przyczyny użyłam tego słowa, ponieważ w Lublinie właśnie stworzyliśmy nieoficjalną grupę działającą na rzecz Slow Food. Mamy nadzieję, że już niedługo będziemy mieli oficjalne convivium lubelskie Slow Food.  Nie czekamy oczywiście tylko już praktykujemy Slow Food, staramy sie promować zdrową, regionalną żywność, producentów i rolników, oraz wstawiamy ciekawe artkykuły na naszym  fanpage na facebooku ( klik).
W najbliższym czasie zamierzamy również założyć bloga poświęconego naszej działalności w tym kierunku.

Zaczeliśmy od przejścia się na TuTarg w Lublinie, który jest właśnie w tym klimacie. Można na nim kupić wiele ciekawych produktów i również spróbowac ich wczesniej na miejscu.
Zasypię was zdjęciami, ale nie dało się wstawić mniej :) Z resztą zobaczcie sami :)

PS: Obróbka niektórych zdjęć : Jędrzej Jakubczyk z którym między innymi działam na rzecz Slow Food.


  • Na zewnątrz mogliśmy zobaczyć i kupić oczywiście różnego rodzaju grochy, soczewice, mąki, orzechy, susz do kompotu świątecznego i oleje tłoczone zarówno na zimno jak i gorąco.   A wszystkie te produkty przywiozła ze sobą para z z okolic Turobina.






A już w środku budynku....

  • Pewnien młodzieniec sprzedawał własnoręcznie robiony chleb na zakwasie i masło orzechowe. 

  • A tutaj ciasta wegańskie dziewczyn z akcji "Ciasto w Miasto"


  • Nie mogło zabraknąć również produktów "Zielonego Talerzyka" (klik). Zupę będę wspominała chyba przez bradzo długi czas. Była pyszna !!!


Idealna zupa z dyni i soczewicy, posypana wiórkami kokosowymi z chili i orzechami oraz świeżym szczypiorkiem. 
Pyszny napój jabłkowy z imbirem na gorąco, który miałam okazję spróbować już wcześniej. W tle hummus.

  • Ocet jabłkowy ? To proste, ta młoda dziewczynka pomagała również w produkcji :)

Bardzo fotogeniczna, ale wstydliwa dziewczynka:)
  • Nieporównywalny z tym sklepowym pasztet soczewicowy.

  • Naturalne soki i suszone owoce, np aronia.

  • Wygląda na mięso, a mięsem nie jest. Bardzo ciekawe sztuczne mięso z glutenu. Pierwszy raz takie coś próbowałam, dość ciekawe w smaku.





  • Urocze mydła na bazie składników naturalnych


Po więcej zdjęć zapraszam tutaj na nasz fanpage "Slow Food Convivium lubelskie in progress" :)

A teraz całkiem z innej beczki, czyli zdjęcia rzeczy ręcznie robionych, ale już niekulinarnych.

Maszynka do robienia przypinek
Możliwość zaprojektowania własnej

Instrumenty ręcznie robione przez pewnego starszego Pana