Lubisz mordoklejki? To właśnie coś dla Ciebie ! Apetycznie ciągnące się i pyszne.
Dzisiaj już drugą porcję robiliśmy, chyba nawet lepsze wyszły te drugie i ładniej się prezentują, bo mają inne opakowania. Na zdjęciach przedstawione jest pierwsze podejście, bo trochę z lenistwa nie chce mi się robić zdjęć tym dzisiejszym. Możecie je zobaczyć tutaj na trochę mniej artystycznych zdjęciach.Przepis zaczerpnęłam od Doroty, choć wprowadziłam pewne modyfikacje.
SKŁADNIKI( około 40 karmelek wielkości krówki):
- 400 g mleka skondensowanego słodzonego
- 230 g golden syrup ( użyłam domowego)
- 180 g masła
- 2 szklanki cukru
Kwadratową formę ( 21 x 21 cm) smarujemy cienką warstwą oleju.
Wszystkie składniki wkładamy do garnka. Podgrzewamy, mieszając, aż cukier się rozpuści. Doprowadzamy do wrzenia na wolnym ogniu i gotujemy około 15-20 minut, aż masa będzie miała karmelowy kolor. Wyłączamy palnik i mieszamy, aż całość przestanie się pienić.
Następnie przelewamy całość do formy i pozostawiamy do wystudzenia i zastygnięcia. Zimną masę można także włożyć do lodówki, żeby szybciej stężała i łatwiej się kroiła później. Gotowe karmelki, kroimy ostrym nożem wysmarowanym cienką warstwą oleju i zawijamy w papierki. Najlepsze by były woskowane, ale zwykła folia czy papier do pieczenia też się tu dobrze sprawdzi (wypróbowałam obie wersje).
Smacznego:)
piękne zdjęcia. zwykłe karmelki? niee! one są magiczne. i domowe, pełne miłości.
OdpowiedzUsuńPychhhhhhaaaaa..... przykleił mi się właaaśśśniiieee jeeeedeeeen;) Pychotki!
OdpowiedzUsuńUwielbiam karmelki! Takie domowe musza byc przepyszne.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Łaaaa...wypasione cukierasy :D
OdpowiedzUsuńDomowe karmelki muszą być pyszne. Do tego takie łatwe do przygotowania.
OdpowiedzUsuń:) Fantastyczne :) Czy one wychodzą w konsystencji jak karmelki takie twardsze czy bardziej jak krówka?
OdpowiedzUsuńosioł ze mnie....już wiem.... mordoklejka to przecież taka krówka - ciągutka :D
OdpowiedzUsuńCoś takiego własnie;)
UsuńAhh muszą smakować genialnie! Chociaż nie wiem jakby mój żelazny uśmiech sobie z nimi poradził :)
OdpowiedzUsuńzarówno te artystyczne i mniej artystyczne zdjęcia bardzo mi się podobają :D (zresztą chyba mamy podobny loczkowy nieład na głowie ;) )
OdpowiedzUsuńDziękuję wam bardzo;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten przepis, bo nie tzreba mierzyć temperatury podczas gotowania :)
OdpowiedzUsuńPrzepis zatem do wypróbowania!
Cudne zdjęcia. Takie... klimatyczne :)
OdpowiedzUsuń